Prasa

Wprost: Modliszki z PC

Wprostlogo.png

WPROST 28.05.1992 – Katarzyna Nazarewicz

Bogustaw Bagsik: „Obiecatem podlaczenie «Telegrafu» do sieci bank.ow zachodnich, z którymi pracowato Art-B.

Dziwi mnie nieznajomość podstawowych przepisów w sprawie ekstradycji przez urzędników ministerialnych – stwierdza Mirosław Brych, obrońca Bogusława Bagsika i Andrzeja Gasiorowskiego. – Złożenie wniosku o wydanie Bagsika „na zasadzie wzajemności” oznacza w istocie zobowiązanie się, że w przyszłości Polska wyda obywatela polskiego władzom Izraela, co jest prawnie niemożliwe z powodu bezwzględnego zakazu w tej kwestii.

Polski Kodeks postępowania karnego jasno to precyzuje:

„Wydania należy odmówić państwu obcemu, jeżeli osoba, której dotyczy wniosek o wydanie, jest obywatelem polskim albo korzysta w Polsce z prawa azylu” (art. 534 § 1).

Gdyby więc polski obywatel lub azylant popełnił przestępstwo w Izraelu i następnie powrócił do Polski, to jego wydanie byłoby bezwzględnie zakazane. O jakiej „wzajemności” można więc mówić, skoro Izrael – podobnie jak Polska – nie wydaje swoich obywateli? Wniosek o ekstradycję prezesa Bagsika „na zasadzie wzajemności” jest więc jedynie deklaracją bez podstawy prawnej.

Andrzej Gasiorowski nie posiada obywatelstwa izraelskiego, ale – jak zaznacza mecenas Brych – dla władz kraju, w którym obecnie przebywa, istotne znaczenie ma treść zarzutów stawianych mu w Polsce oraz sposób, w jaki kwalifikuje je izraelskie ustawodawstwo.

Z treści zarzutów wynika ponad wszelką wątpliwość, że czyny, których się dopuścił, nie stanowią przestępstwa, twierdzi mecenas Brych. – Dotyczy to stosowania „Oscylatora” i zadłużenia w BHK. To klasyczne przykłady odpowiedzialności cywilno-prawnej. W Izraelu także są one tak kwalifikowane.

Za wszelką cenę próbuje się ściągnąć nas z powrotem do Polski – mówi Andrzej Gasiorowski. – Ciągle liczy się na to, że będziemy milczeć o politycznych kulisach naszego wyjazdu. Tymczasem zdecydowaliśmy się je ujawnić. Przestaliśmy wierzyć, że komukolwiek zależy na uniknięciu kompromitacji.

Głos Bogusława Bagsika jest cichy – jak zawsze, gdy jest zdenerwowany:

– Zagram im moją fugę aż do końca. Nie przemówi przeze mnie nienawiść, lecz konsekwencja.

Obronca stawia te kwestie jeszcze inaczej: – Komu naprawde zalezato, Zeby prezest Art-„B” wyjechali z kra-Naiprostsza odpowiedz brzmi: zale-zato tym, którzy dzisiai nie naciskaja na ich powrót. Którzy byli blisko wia-dzy, a juz nie sa. Na ekstradyeji zalezy natomiast tym, którzy wtedy nie byli, ale teraz wlasnie sa u wiadzy.

W ciagu dziewieciu miesiecy uklad sil poltycznych w Polsce bardzo sie zmienił. W sierpniu 1991 r. Bagsik i Gasiorowski byli zagrozeniem dia politykow zwiazanych z „Telegrafem”.

Jeden z nich, Maciej Zalewski w rozmowach z prezesami Art-„B” mówit o sobie, iz jest „specjalnym pemnomocnikiem prezydenta ds. Izraela”. Pertraktował z nimi w sprawach „dofinansowanta”. „Telegrafu” i cistej wspólpracy obu spółek.

Oto poprawiona, uporządkowana i uczytelniona wersja tekstu:

– Od niego dowiedzieliśmy się o planowanym aresztowaniu – mówi Bogusław Bagsik. – Zalewski spowodował nasz nagły wyjazd z Polski. Jednocześnie odciął nas od możliwości wycofania z „Telegrafu” 57 mld zł, (warto dzisiaj 5.7 milionów złotych) które wcześniej zainwestowaliśmy.

Śledztwo przeciwko właścicielom Art-B wszczęto 18 czerwca 1991 r. – precyzuje mecenas Mirosław Brych. – Wcześniej prowadzone były działania operacyjne. Wszystko działo się w okresie intensywnych kontaktów prezesów Art-B z politykami Porozumienia Centrum, związanymi z „Telegrafem”.

W dniu wszczęcia śledztwa Andrzej Gasiorowski odwiedził Radę Bezpieczeństwa Narodowego przy al. Ujazdowskich 5. Jego nazwisko zostało zarejestrowane w biurze przepustek. Został zaproszony na rozmowę z Zalewskim, który chciał poznać Gasiorowskiego i dowiedzieć się więcej o Art-B.

Z. mówił, że reprezentuje Prezydenta RP – wspomina Gasiorowski. – Prosił o szczegółowe wyjaśnienia dotyczące operacji finansowych przeprowadzanych przez naszą spółkę. Interesował się współpracą z Izraelem, bo – jak twierdził – również jest biznesmenem. Obiecałem naszą pomoc w nawiązaniu kontaktów.

Od tej pory spotkania z Zalewskim stały się regularne. Gasiorowski przekazał mu analizy „Oscylatora” i innych operacji finansowych. Zalewski odwiedzał biura Art-B przy ul. Wspólnej, restaurację „Mekong” oraz rezydencję Bagsika i Gąsiorowskiego w Pęcicach.

Zdecydowaliśmy o transferze organizowanych przeze mnie linii kredytowych do struktur gospodarczych PC – mówi Bagsik. – Obiecałem też podłączenie „Telegrafu” do sieci banków zachodnich, z którymi współpracowało Art-B. Na prośbę Zalewskiego, zajmującego się kwestiami obronności i zainteresowanego handlem bronią, zorganizowałem także spotkanie polskich wojskowych z izraelskim generałem Jossi Ginosarem, do którego doszło w lipcu podczas wystawy lotniczej w Paryżu.

W czerwcu 1991 r. Z. zaproponował prezesom Art-B wykup akcji imiennych „Telegrafu” za 17 mld zł (wartosc dzisiaj 1.7 miliony złotych) – jako wyraz poparcia polityków PC.

20 lipca 1991 r. wydałem dyspozycję przekazania tych pieniędzy – wspomina Bagsik. – Zalewski prosił, by zrobić to dyskretnie, więc pieniądze z Wrocławia do Warszawy zawiózł osobiście wiceprezes Art-B, P., białym Pontiakiem.

Po kilku dniach O. z „Telegrafu” poinformował, że Art-B nie jest jeszcze udziałowcem spółki, ponieważ procedura się przeciąga. W tym czasie Zalewski zaczął unikać kontaktu.

40 miliardów złotych z Art-B trafiło do „Telegrafu” przez Oddział PKO BP – via Kredyt Bank – na konto Banku Handlowo-Przemysłowego w Krakowie pod koniec czerwca.

Z powodu braku płynności Art-B, pieniądze te wziąłem jako zaliczkę z własnej firmy, na swoje nazwisko – mówi Gasiorowski. – Obciążają one moje konto do dziś, podobnie jak 17 miliardów przekazanych wcześniej „Telegrafowi”. To między innymi za te pieniądze ściga mnie prokurator. Zalewski prosił, by traktować tę sumę jako długoterminową pożyczkę.

Pod koniec czerwca S., sympatyk PC z sektora bankowego, otrzymał cztery potwierdzone przez Art-B czeki z PKO, każdy na 10 miliardów złotych (wartosc dzisiaj 1 miliona złotych). – Prawdopodobnie prowadzący śledztwo mają te czeki w swojej dokumentacji. Czy wyjaśniono ich przepływ z konta Art-B na konto „Telegrafu”?

W lipcu doszło do spotkania Bagsika i Gasiorowskiego z Zalewski oraz ministrem G. w siedzibie Art-B. Rozmawiano o projektach współpracy i pomocy dla „Telegrafu”. Bagsik odmówił dalszego wsparcia finansowego z powodu nieuregulowanych wcześniejszych przekazów.

Nigdy do tego nie doszło – od początku sierpnia właściciele Art-B przebywają poza krajem.

31 lipca 1991 r. Z. przekazał mi przez pośrednika informację o planowanym naszym aresztowaniu przez UOP – mówi Bagsik. – Granice miały zostać zamknięte dla nas 1 sierpnia o godzinie 4 rano. Nie chcieliśmy ryzykować – tej samej nocy wyjechaliśmy z Polski.

Minister Sprawiedliwości Zdzisław Dyka potwierdził kilka dni temu wyjazd prokuratorów do Izraela w celu przesłuchania prezesów Art-B. Kilka dni później to samo ministerstwo wydało oświadczenie o skierowaniu wniosku o ich ekstradycję.

Obie decyzje są ze sobą sprzeczne.

Zablokowanie przesłuchania podejrzanych w Izraelu może mieć wiele przyczyn. W kontekście układów politycznych, w jakie byli uwikłani politycy związani z „Telegrafem”, można przypuszczać, że ujawnienie tych faktów poza granicami Polski może być dla niektórych osób niebezpieczne. Inni z kolei nie mogą się tego doczekać.

W tej sytuacji nie chodzi już o prawną kompromitację, jaką jest sam wniosek o „wzajemną wymianę”, ale o niespójną politykę Ministerstwa Sprawiedliwości. Być może wynika ona z „schizofrenicznej” konstelacji politycznej, jaką tworzą wzajemnie zwalczające się grupy nacisku.

Katarzyna Nazarewicz

Kategorie: Prasa

Tagi:

Dodaj komentarz